sobota, 11 lipca 2015

1. Obowiązki Kapłana Boga-Króla

W czasie kiedy mała Arha była zmuszona przebywać w swoim pokoju, Najwyższy Kapłan Boga-Króla był zmuszony powrócić do swych obowiązków.
Pierwszym w kolejności było odprawienie święceń przed ołtarzem Boga-Króla. Składano na nich posiłki przygotowane na ucztę z okazji powrotu jedynej Kapłanki Grobowców Atuany.
Przyjęcia jakie miały miejsce u Boga-Króla były nie do opisania. Żaden poeta czy też skryba nie mógł wszystkiego opisać. Osoba zaproszona na taką wieczerzę, marzyła aby znaleźć się tam jeszcze raz.
Len święcił pokarmy, odmawiając przy tym specjalne modlitwy. Znał te formułki na pamięć. Robił to już od 150 lat, a zaletą bycia najwyższym Kapłanem Boga-Króla była wieczna młodość i nieśmiertelność. Osoba jego pokroju mogła zginąć tylko z rąk swego władcy, jeśli przeciw niemu zgrzeszy. W takim wypadku staje się ofiarą na tronie swego Pana.
Ale wracając do Lena, który nie widział końca swojej bezsensownej pracy.
~Po co tyle dań ? Ile żywności się marnuje!~prychnął w myślach. Pamiętał, że jako dziecko dostawał tylko bochenek ciemnego chleba i miseczkę soczewicy na dzień, bądź dwa. Wmawiano mu, że w świątyni panuje głód, kiedy TUTAJ z sanktuarium były wyprawiane huczne biesiady.
~W sumie to był jakby ratunek dla mnie...~przemknęło mu przez myśl. Wystarczyła chwila nieuwagi i kadzidła wypadły mu z rąk. Westchnął zrezygnowany, bo wiedział, że musi zaczynać od nowa. Tak nakazują przepisy....
-Len-sama!-usłyszał donośny głos dziewczynki. Zwrócił swe spojrzenie ku niej... Dobrze ją znał. Po tym jak rodzice ją porzucili, Derksen przygarnął ją i mianował na jego prawą rękę i następczynie. Teraz była o dwa lata starsza od Arhy.
-Co się stało ? Hym... Shiori-chan?-spytał nawet nie patrząc na dziewczynkę. Ta tylko uśmiechnęła się przyjaźnie i podniosła upuszczone przez Kapłana naczynie. Odłożyła je delikatnie na ziemi i pokłoniła się przed ołtarzem.
-Bóg-Król nawołuje swojego Kapłana-oznajmiła podniosłym tonem i szybko dodała-Ja się zajmę dalszymi święceniami, w końcu jestem na tyle dużo aby to zrobić sama!
-Nie sądzę...-mruknął pod nosem, na tyle cicho aby Zuzanna go nie usłyszała. Ośmiolatka tylko wzruszyła ramionami i z wielkim podnieceniem w oczach wykonywała tak długo upragniony rytuał.
~Głupia, dziecięca radość...Zobaczysz jakie to upierdliwe i męczące~pomyślał na odchodnym.
Przemierzał dobrze znane sobie korytarze do sali tronowej. Tam czekał na niego jego Władca. Zastanawiał się czemuż też został wezwany ? Musiał być tego jakiś wyraźny powód....
Mimo silnej woli i prowizorycznym opanowaniu, fioletowłosego przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wiedział, że od Derksena Tao zależało jego życie. Zawsze mógł mu się znudzić, a na jego miejsce znalazłby wielu chętnych... Mógł mieć każdego...
~Więc czemu wybrał akurat mnie?~to pytanie zaprzątało mu głowę od 150 lat i nie poznał dokładnej odpowiedzi na nie. Bóg-Król zawsze uśmiechał się tajemniczo i nigdy nie odpowiadał jednoznacznie.
Przystanął przed wejściem do pomieszczenia. Po głębokim wdechu, zebrał się na odwagę i zdecydowanym krokiem wkroczył do sanktuarium swego Pana.
-Gloria, tibi Dominus(Chwała Ci Panie)-przywitał się, klękając do stóp Derksenowi. Bóg-Król gestem ręki nakazał, aby do zbliżył się do niego. Chłopak niepewnie wykonał polecenie.
-Wiesz czemu Cię tu wezwałem ?-spytał retorycznie władca. Fioletowłosy pokręcił przecząco głową.
-Przypomnij jakie są twoje obowiązki.-nakazał srogim tonem, wciąż nie odrywając wzroku od złotookiego. Ten gwałtownie się zarumienił.
-Podejdź bliżej-wydał kolejne polecenie swemu słudze. Kapłan podszedł do brata, jednak wciąż unikał spojrzenia Boga i z wielkim zaciekawienie wpatrywał się w kamienną podłogę. Natrafił na przeszkodę w postaci tronu i wylądował na kolanach swojego władcy, który uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie czekając na reakcje ze strony młodszego Tao, wpił mu się w wargi. Chłopak z początku był w takim osłupieniu, jednak szybko się otrząsnął i odwzajemnił pocałunek pogłębiając go. Ich języki jakby tańczyły. Złotooki z lekką niepewnością oderwał się od Pana, gdy zabrakło mu tchu.
-Derksen~sama... ja uważam, że nie powinniśmy...-jąkał się. Z jednej strony chciał tego, ale z drugiej obawiał się, że ktoś ich zauważy (Chociaż pewnie cała świątynia słyszy jego jęki po nocach xD) w tej dwuznacznej sytuacji...
-Pamiętaj, że jako Kapłan powinieneś zadowalać swojego Boga-wyszeptał lubieżnie Król, przygryzając płatek ucha. Mimo silnej woli Len nie był w stanie powstrzymać westchnienia i rumieńców, które wstąpiły na jego liczko. Ta reakcja zadowoliła czerwonookiego, jednak nie na tyle by przestał.
Jedną dłoń wsunął pod koszulę podwładnego. Pogładził chłodną dłonią o torsie chłopaka, który pod wpływem dotyku dostał gęsiej skórki. Drugą dłoń wsunął pod dolną część garderoby brata. Dłoń, która spoczywała teraz na brzuchu chłopaka, przeniósł w okolicę sutka, którego zaczął pieścić. Złotooki pomrukiwał jak kot z zadowoleniem i spojrzał swojemu Bogu w oczy. Widział w nich pożądanie, zadowolenie, ale też i troskę ?
-Dzisiaj będę delikatny-mruknął obdarowując kolejnymi pocałunkami swojego wyznawcę. Nim ten się zorientował, włożył mu w odbyt dwa malce, którymi zaczął poruszać.
Złotooki zajęczał, bo mimo odczuwanego bólu, doznawał też w tym skromnym geście wielką przyjemność.
Swoimi westchnieniami i jękami próbował nakłonić władcę do dalszych poczynań, jednak napotkał się z odmową. Po jakimś czasie był zmuszony ogarnąć swój wygląd. Spojrzał z lekka obrażony na czerwonookiego. Twarz Boga-Króla była bez wyrazu.
~I cały urok zniknął~westchnął w myślach. Niestety nie do końca zdawał sobie sprawę, że Derksen słyszy jego myśli. Miał nadzieję, że skoro został jego Najwyższym Kapłanem to jest po części odporny na moce Derksena. Jakby się zdziwił gdyby znał prawdę...
-Sprawdź czy Twoja następczyni odpowiednio poświęciła pokarmy i nakaż służącym przygotować do stołu-z powrotem wrócił do relacji Pan-Sługa.

~*~
W tym samym czasie mała Arha wybudzała się z transu. Patrzyła pustym wzrokiem na kamienny, pokryty pajęczynami sufit. Drgnęła niespokojnie, gdy usłyszała czyjś głos.
-Maleńka śpisz ?-rozpoznała w nim głos swej opiekunki. Octavia mimo szczerych chęci nie mogła wejść do pomieszczenia, ale chciała sprawdzić czy jej mała wychowanka odpoczywa. Wiedziała, że Shiroi wcześniej tu była, więc musiała też sprawdzić czy czegoś nie wywinęła głupiego. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała cichutką odpowiedź.
-Nic mi nie jest. Dobranoc.



1 komentarz:

  1. Hahahhahhahhahhhahahhha nie ma to jak udobruchać swojego króla hahhahahahhahahahahah Biedny Len za dużo myśli i mu się nie poszczęściło.
    Pozdrawiam Marcia

    OdpowiedzUsuń